Japoński Gdańsk Główny?
- Szymon Kranz
- 17 lut 2023
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 2 lut
Wiedzieliście, że gdański dworzec doczekał się paru bliźniaków, w tym jednego w odległej o pół świata Japonii?

Trudno wyobrazić sobie centrum Gdańska bez neorenesansowego gmachu Dworca Głównego. Jednak swego czasu powstały plany, aby go wyburzyć i postawić "płaski" dworzec pasujący do nowej po wojennej rzeczywistości. Na szczęście z planu zrezygnowano i ceglany pałac stoi do dzisiaj. Co prawda od 2019 trwa przedłużający się remont. Wychodzę jednak z założenia, że remonty czy to dróg, czy budynków są dokuczliwe, ale potrzebne. Jednak skończę już dywagacje à propos kontrowersyjnego remontu i pozwolę przejść sobie do clou postu, czyli do kopii gdańskiego dworca. Na początku warto zaznaczyć, że w zachodnich Niemczech czy dzisiejszej Francji, możemy znaleźć podobne dworce do naszego. Powód jest prosty. Wszystkie te dworce projektował ten sam architekt, Alexander Rüdell.

Najbardziej przypominający nasz dworzec stoi w Colmar, we Francji. "Podróbkę" tę wybudowano już 7 lat po naszym, czyli w 1907 roku. Gmach z czerwonej cegły, strzelista wieża zegarowa i hala nakryta spadzistym dachem do złudzenia przypominają gdański dworzec. Patrząc na zdjęcie francuskiego dworca, trudno nie zauważyć podobieństwa.
Na pewno jednak o wiele bardziej interesuje Was japońska wersja naszego dworca. Tutaj historia jest bardziej zagmatwana i nieco nawet romantyczna. A było to tak... Pewien Japoński przedsiębiorca w trakcie podróży służbowej po Kraju Kwitnącej Wiśni przeglądał darmowe czasopismo, które rozdawano w pociągu. Gazeta nosiła nazwę, oczywiście w tłumaczeniu, "Świat z okna pociągu". Na jednej ze stron Shigemi Yoshida zobaczył zdjęcie neorenesansowego dworca z podpisem "Gdańsk Dworzec Główny". Zauroczony ceglaną bryłą, praktycznie od razu podjął decyzję, że chce taki budynek w swoim przedsiębiorstwie. Warto zaznaczyć, że Pan Yoshida wcale nie prowadził spółki kolejowej, a zajmował się branża ślubną. Zamiast pociągów budynek miał służyć nowożeńcom. Sytuacja w pociągu miała miejsce 1983 roku. W Polsce szalała komuna, granice były szczelne jak nigdy, nie było internetu. Do wybudowania kopii potrzebny jest jednak materiał źródłowy. Jedno zdjęcie z gazetki dla podróżujących nie wystarczy.

Biznesmen postanowił wysłać do Gdańska swojego przyjaciela artystę. Ten miał malować, szkicować i zbierać wszystkie informacje o naszym dworcu. Dlaczego nie mógł poprostu zrobić zdjęć? A bo w okresie PRL istniał zakaz fotografowania obiektów kolejowych. Były one traktowane nieco jak tajemnica państwowa. W razie wojny z zachodem dworce miały pełnić ważne role wojskowe i strategiczne.
Artyście udało się jakoś nie zwrócić na siebie zbyt dużej uwagi. Do Japonii nie wrócił jednak tylko ze swoimi szkicami. Kupił jeszcze wszystkie pocztówki i albumy ze zdjęciami, w których znalazł gdański dworzec.
Po otrzymaniu "dokumentacji" architekt Hiro Shirakawa zaprojektował pałac kolejowy, czyli dworzec ślubny. A tak kompletnie poważnie pałac ślubów inspirowany gdańskim dworcem otworzono już w 1984 roku. Nowy pałac ślubów nazwano "Imari Stations Bell", a co ciekawe, na jego otwarcie przybył polski ambasador w Japonii.
I tak właśnie nawet w dalekiej Japonii gdańszczanie mogą poczuć się, jak w domu.
Dziękuje za uwagę i do zobaczenia w Gdańsku!
Lepszy Oryginał czy Podróbka?
Oryginał
Podróbka
Comments